piątek, marca 03, 2006

Jest wiza!

czasem to sie czlowiek niezle musi nameczyc na tych wakacjach... chocby dzis. wstalem o 05.30 zeby przed 06.00 byc pod brama wspominanej juz wczesniej wstretnej birmanskiej ambasady. bylem... drugi w kolejce. przede mna dwoch zabawnych holendrow pod 50. bardzo byli dla siebie czuli o tej wczesnej godzinie. oczywiscie oni rowniez, jak wszyscy dotad, zapewniali mnie ze birma jest super. gdy tak gwarzylismy bylo oczywiscie jeszcze ciemno, gryzly komary, ale przynajmniej nie bylo upalu. do 7.30 sformowala sie juz konkretna kolejka zlozona glownie z pracownikow biur podrozy. dowcip polega bowiem na tym, ze jedna osoba moze przyniesc tylko 3 paszporty a dziennie obsluguja okolo 40 osob. gdybym przyszedl pozniej musialbym tam siedziec do poznego popoludnia. a w sytuacji gdy chcialem wreszcie juz dzis wyjechac z bangkoku wolalem nie zdawac sie na posrednikow i nie ryzykowac uwiezienia tu jeszcze przez weekend. swiadomosc, ze jedzie sie do kraju rzadzonego przez hunte sprawiala, ze wniosek wizowy mialem dopieszczony. wlacznie z nowa, kolorowa fotka. oczywiscie jako zawod trzeba bylo wpisac "nauczyciel". dziennikarz albo fotograf raczej nie wjada popatrzec sobie, co tam w birmie slychac.


mialem tez okazje zabawic sie w dobrego samarytanina. gdy juz otworzyli o 9.00 drzwi i wydali numerki pojawilo sie sporo ludzi, ktorzy tak jak ja przedwczoraj mysleli, ze zalatwia sprawe od reki, w godzinach urzedowania. dolaczylem do swojego numerka (nr 2!) parke skandynawow, ktorzy w niedziele maja samolot do yangonu. bez wizy chyba by nie polecieli. mam nadzieje, ze w buddyjskim kraju uczynki szczegolnie dobrze robia na karme.

a przez ostatnie dwa dni zalatwilem wazne sprawy - mam juz bilet do birmy na kwiecien (200 dolcow) i nowa rezerwacje na powrot do Polski (cholera, juz trzeba o tym myslec). no i bilet na jutro, na pociag sypialny pod granice z malezja. wyglada na to, ze po nadmiernej aktywnosci w bangkoku teraz blog troche zdechnie. w parku narodowym ko tarutao podobno cienko z internetem!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

>>>>wyglada na to, ze po nadmiernej aktywnosci w bangkoku teraz blog troche zdechnie.

ano 'troche' zdechnal...

od tygodnia czekam i czekam i nic....
ale cierpliwa jestem, poczekam jeszcze troche......

Anonimowy pisze...

no wlasnie!! ile mozna czekac? zagladam 10 razy dziennie, ale juz przestaje mnie to bawic. cale 5 dni totalne nic...