
glownym powodem do chwaly kalaw sa wycieczki w okoliczne gory, postanowilem wiec nie wylamywac sie i tez sobie pochodzic. znalezienie przewodnika bylo dziecinnie proste, mimo ze nie chcialem korzystac z uslug mojego guesthouse'u, bo chcialem tez dac zarobic komus innemu.

nie ma chyba zbyt wielu krajow, gdzie za 7 dolarow mozna wynajac czlowieka, ktory przez caly dzien bedzie z toba chodzil po gorach, opowiadal co i jak, i jeszcze zaplaci za lunch w prowadzonym przez nepalska rodzine schronisku na przeleczy. wycieczka okazala sie w sumie przyjemniejsza i ciekawsza niz oczekiwalem, choc jakiejs szczegolnej egzotyki nie bylo. ot, takie tam gorki.

z ciekawszych obserwacji - po drodze spotkalismy... przemytnikow drewna tekowego. tek w tym kraju - jak wyjasnial mi j.p. - nalezy w calosci do panstwa i prywatna wycinka/obrobka jest nielegalna.
ale ludzie, nawet miejscowi, nadal chca miec solidne meble. sciac drzewo to nie jest duzy problem, potem trzeba jednak jeszcze dostarczyc material z jakichs gorskich ostepow do ciesli czy stolarza. i wlasnie tym zajmuje sie osoba na zdjeciu. maly przenosi przez gory w ciagu dnia kilka desek i dostaje za to rownowartosc ok. 30-50 centow, zaleznie od udzwigu. ale zeby zarobic 50 to chyba jeszcze musi podrosnac.
moze jeszcze slowo o pewnej interesujacej niedogodnosci w kalaw. moj guesthouse znajdowal sie w poblizu jakiegos buddyjskiego osrodka kultu religijnego, co normalnie przyjmuje z radoscia jako egzotyczny bonus. okazalo sie jednak, ze rzeczony osrodek swietowal wlasnie buddyjski nowy rok. swietowanie polega na puszczaniu z glosnikow recytacji/modlitwy w lokalnym jezyku. przez siedem dni i nocy non-stop. nawet po uzyciu zatyczek do uszu bylem w stanie uczestniczyc w tym przedsiewzieciu.
jednoczesnie cale kalaw bylo sparalizowane brakiem pradu, co m. in. oznaczalo romantyczna kolacje przy swiecach - shan noodles z lokalesami w jakiejs budce na bazarze. z czytania ksiazki wieczorem byly nici, bo generator w pensjonacie wlaczali tylko na pare godzin po zmroku - nie oplaca sie, gdy prawie wszystkie pokoje stoja puste.
rano drugiego dnia, po 2 godzinach w autobusie i pick-upie, znalazlem sie w koncu nad inle.