czwartek, stycznia 26, 2006

Pożegnanie z plażą

plaza taka, jaka zawsze sobie wyobrazaliscie, perfekcyjna plaza z tropikow, zaludniona - ale bez przesadnego tloku - pieknymi opalonymi dziewczetami ze "slonecznego patrolu" i kieszonkowymi herkulesami w kolorowych gaciach. do tego troche new age'owych hippiesow i (niestety!) grupek anglikow i angielek na wakacjach. ale o ciemnych stronach na koncu...

no naprawde. moglbym im za darmo folder reklamowy napisac. po 5 dniach w pustelni ao tanote bay, to miejsce - sairee beach - bylo taka idealna wypoczynkowa propozycja. lezakowo-poduchowe bary na plazy, dobra muzyka, wybor jedzenia, TEMPERATURA WODY, do tego szczypta egzotyki, na przyklad w postaci uczynnego pana ponizej, ktory naprawde sie postaral obierajac nam ananasa.

oczywiscie kazda rozkosz ma rewers. tu np. bary futbolowe w wioseczce na tylach, pelne zdrowych angielskich chlopakow ogladajacych premier league na zaskakujaco duzych i glosnych telebimach. sporo pijanych - turystow zalatwiaja szczegolnie tzw. buckets, czyli plastikowe wiaderka z 0,25 taniego miejscowego rumu, uzupelnione lodem oraz kilkoma puszkami coli i red bulla. 20-30 zeta. do tego slomki dla wszystkich, i kto gapa, ten wypil najmniej. skutki latwo przewidziec. my oczywiscie wzgardzilismy taka rozrywka na rzecz zdrowych, wyciskanych soczkow z dziwnych owocow. te ze znanych owocow tez smakuja jakos nieswojo, bo wszystkie sa strasznie slodkie. z pomaranczami to juz nawet chyba przesada... ech, mialo byc o zlych rzeczach, a znow zeszlo na dobre. taka widac karma.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Heh... powracaja wspomnienia. Bangkok, Koh Tao... Sprawiliscie, ze zapragnalem tam wrocic, choc mialem ominac Azje podczas nastepnej podrozy. Pozdro!